Stowarzyszenie Wolne Konopie, które powstało prawdopodobnie w celu walki o legalizację konopi, postanowiło stworzyć Polską Izbę Konopną. To znaczy, że postanowiło przejąć kontrolę nad rynkiem konopnym w Polsce. Oficjalnie celem tej Izby będzie badanie jakości olejków i wydawanie Certyfikatu Jakości Produktu. Jak czytamy na stronie wolnekonopie.org:
„Składać się na niego będą: zgodność informacji od producenta ze stanem rzeczywistym oraz podstawowe bezpieczeństwo produktu, czyli analiza pod kątem obecności substancji zakazanych takich jak metale ciężkie czy rozpuszczalniki”.

Stowarzyszenie już przeprowadziło badania 23 olejków CBD znajdujących się na polskim rynku. Badanie przeprowadzono w dwóch laboratoriach dla każdego produktu i to, co zaskakuje, to rozbieżność między wynikami. Dwa różne laboratoria podają dwa różne wyniki dla tego samego olejku. A producent podaje jeszcze inny wynik i także twierdzi, że ma na to certyfikat.

Kiedy wszystkich oczy zwrócone są na producentów, podejrzewając ich o nieuczciwe zamiary i chęć oszukiwania, nikt nie pyta o uczciwość laboratoriów lub o poprawność ich badań. Nie jest tajemnicą, że badania mają zadowolić tego, kto je zleca i opłaca, dlatego niezależne badania wydają się mieć sens. Zleca je ktoś niemający interesu w tym, by oszukiwać i każdy wynik przyjmie obiektywnie. Problem w tym, że nie ma czegoś takiego jak niezależne badania, bo niby jak mielibyśmy sprawdzić ich poziom niezależności?

Co bardziej inteligentni zwolennicy wolnego rynku uznają wszelkie próby kontroli za ingerencję w rynek, a to jest koniec wolnego rynku. Badaniami i ich wynikami zawsze można manipulować, a wynik uzależnić od tego, kto da więcej. Stowarzyszenia i Izby można kontrolować przez łapówki lub dotacje, a wówczas takie organizacje „kontrolujące jakość” mogą decydować o tym, kto na rynku pozostanie, a kto z niego wyleci.

Wolny rynek polega na tym, że się w niego nie ingeruje, a o tym, kto na nim sprzeda więcej, decyduje zadowolony klient. Jeśli olejek z CBD nie będzie działał zdrowotnie, to firma upadnie, ponieważ klienci przejdą do konkurencji, a nie dlatego, że izba ogłosi swoją opinię. Zaufanie do badań i nauki jest nieuzasadnioną wiarą.

Nie ma nic bardziej żałosnego, jak sytuacja, gdy komuś olejek z CBD pomógł wyjść z choroby, przyniósł ulgę w cierpieniu, ale zadowolony klient stracił swoją radość, gdy przeczytał raport „niezależnych” ekspertów, że ten olejek nie miał prawa pomóc, bo to lub tamto. Klient przestał brać olejek, choroba i cierpienie wróciły, bo przecież „niezależni eksperci” coś tam powiedzieli lub napisali.

Tworzenie jakichkolwiek systemów kontroli, u ludzi posiadających praktyczną mądrość, rodzi pytanie, a kto będzie kontrolował kontrolerów?

Polska Izba Konopna (PIK) będzie wydawała certyfikaty jakości, a ja pytam, ile to będzie kosztowało? PIK będzie też regulowało używanie pewnych słów. Stworzy definicje tych słów i określi warunki, jakie musi producent spełnić, by móc używać tych słów. Niby inicjatywa szlachetna, ale w praktyce będzie tak, jak jest ze słowami „eko”, „ekologiczna żywność” itp. pewne słowa będą dozwolone tylko dla tych, co spełnią pewne warunki „w dzień” i uiszczą odpowiednią opłatę.

O co chodzi z tymi warunkami „w dzień”? Popularne jest powiedzenie, że rolnik ekologiczny różni się od zwykłego tym, że opryski robi w nocy, a nie w dzień. Oczywiście nie można uogólniać, są też uczciwi rolnicy, ale tworzenie organizacji wydających certyfikaty za opłatą nie jest żadną gwarancją. Jedyne co jest pewne w tych certyfikatach to stale płynąca kasa do tego, kto decyduje komu wolno używać danego słowa.

Jestem za tym, by ludzie dzielili się swoją opinią na temat produktu i absolutnie nie powinno się słuchać „ekspertów”. Co warci są eksperci, przekonaliśmy się podczas obecnej nagonki za zakrzepnięcie się. Nie ma takiej liczby zabitych szczepionkami, która powstrzymałaby sprzedajnych ekspertów przed zachwalaniem tego świństwa. Ekspertom dziękujemy, już dość krzywdy narobiliście.

Wiecej: Wolne konopie